Dwa lata starań o 350 złotych podwyżki czy 500 złotych więcej w jeden dzień. Prawdziwe historie wojen o podwyżkę to raczej opowieści pełne rozczarowań
– Szef ignorował moje prośby o większą stawkę, nie chciał mnie nawet do końca wysłuchać. Dlatego zdecydowałam się na inne rozwiązanie, które naprawdę go zaskoczyło. Udało się, teraz zarabiam o 350 złotych więcej – opowiada Ola, specjalistka od sprzedaży i wycen. Mniej szczęścia miała Anna, która była już urzędniczką w gminie, później w skarbówce i w PZU. Nawet gdy awans był blisko, zawsze coś się psuło. – Bo nie miałam znajomości – opowiada wściekła.
Wyjechała za granicę. Oto prawdziwe historie zmagań o lepsze życie.
(…)
Ola zaznacza, że gdyby szef zignorował jej wniosek o podwyżkę, zaczęłaby szukać innej pracy. Może oficjalne pismo jest zatem dobrym pomysłem, by podejść pracodawcę, który nie chce podnieść pensji? Niekoniecznie. – Wszystko zależy od wielkości firmy czy od stosunków podwładnych z przełożonymi – podkreśla Izabela Kielczyk, która jest nie tylko psychologiem biznesu, lecz również pracodawcą, jako wiceprezes firmy Ypsilon Media.
Specjalistka zaznacza, że wniosek może być dla szefa dużym zaskoczeniem w zespole, w którym wszyscy się znają. – Nagle pracownik pisze oficjalne pismo i przełożony się zastanawia: „Może coś się stało, może podwładny chce mi coś powiedzieć, dlaczego po prostu z tą sprawą nie przyszedł” – wyjaśnia Kielczyk.
przeczytaj cały artykuł: