Co, jeśli w Wigilię pusty okazuje się nie tylko talerz dla zbłąkanego wędrowca? Co zrobić, kiedy ta magiczna chwila obnaża brak więzi z najbliższymi i samotność, na którą — szczerze
— pracowaliśmy cały rok poświęcając się wyłącznie pracy? To dzwonek alarmowy. Najwyższy czas zmienić swoje życie. Każdego dnia znaleźć chwilę, która pozwoli kolejne Boże Narodzenie wypełnić bliskością i miłością.
Najszczęśliwsi z nas są zapewne ci, którym świąteczna domowa atmosfera pozwoli czerpać siłę na każdy z następnych dni roku. Skąd ta moc? Wspólne świętowanie daje nam poczucie bliskości i jedności rodzinnej. Czujemy, że jesteśmy rodziną i że to właśnie dzięki niej mamy siłę do pracy i prozy codziennego życia. Czujemy się kochani, zrozumiani, czujemy, że mamy na kogo liczyć, z kim porozmawiać — wyjaśnia Izabela Kielczyk, psycholog biznesu. Po świętach wracamy do codzienności wypoczęci, z innym spojrzeniem na świat, naszą pracę, innych ludzi.
Niby proste, prawda? Ludzie od zawsze dzielili życie na czas pracy i czas odpoczynku. W codziennym biegu znacznie oddaliliśmy się od tego naturalnego rytmu. Nawet najskuteczniejszym biznesowym zawodowcom świąteczny czas może jednak podstawić nogę. Bolesny upadek to szansa na przypomnienie najgłębszych ludzkich potrzeb, powrót do siebie i świadomy wybór kierunku dalszego życia.
DZWONEK ALARMOWY
Święta Bożego Narodzenia są trudnym czasem dla tych ludzi biznesu, którzy na co dzień żyją szybko i nie potrafią się zatrzymać. Przed świętami zastanawiają się, co w ogóle będą robić w dni wolne? O czym mają rozmawiać z rodziną? Po świętach „płaczą” bo często okazuje się, że nie mieli z kim świętować Bożego Narodzenia. Albo nie mieli czasu założyć rodziny, albo nie mieli czasu dla rodziny, dlatego się rozpadła
— mówi Izabela Kielczyk. Zdarza się też, że ludzie uświadamiają sobie, że zatracili umiejętność budowania relacji pozabiznesowych: bycia z ludźmi, dzielenia się przeżyciami — dodaje. Sygnałem alarmowym mogą być zdarzenia z życia własnej rodziny, które ewidentnie uświadamiają, że straciło się rolę autorytetu. Przykładem jest sytuacja, kiedy dziecko pyta o zgodę na wyjście z domu. Ojciec nie ma nic przeciwko temu a, mimo wszystko, syn lub córka i tak czeka na zgodę matki. Bardziej liczy się z jej zdaniem. Mężczyźni nie potrafią się odnaleźć w takiej sytuacji. Mówią: Jak to? W firmie jestem przywódcą a w domu nikt nie liczy się z moją opinią?. Otrzeźwieniem może być też obserwacja kolegów. Goniąc w wyścigu szczurów przestają mieć czas dla kogokolwiek innego. Również dla własnych żon i dzieci.
Zdecydowanie łatwiej zauważyć, że obrało się kurs w niewłaściwą stronę, kiedy naturalnym środowiskiem, w którym funkcjonujemy na co dzień jest rodzina. Co może stać się ratunkiem dla osób samotnych, które otoczone są podobnymi do siebie, nastawionymi na karierę, pracownikami korporacji? W takim zespole trudno o opamiętanie. Tym, co może podstawić nogę w biegu ponad siły bywa choroba. Pojawiają się dolegliwości, które są objawem psychosomatycznym.. Boląca głowa, kołatanie serca, chroniczne przeziębienie mogą być wyrazem długotrwałych zaniedbań względem ducha, ciała i naszych emocji.
TAK BYĆ NIE MOŻE
Wśród osób profesjonalnie zajmujących się biznesem zdarzają się ludzie, którzy nie mają potrzeby założenia rodziny. Na szczeblach zarządzających jest bardzo
dużo osób, którym satysfakcję daje wyłącznie to, co robią. Słabo orientują się w tym, czym jest empatia. Za to bardzo dobrze wiedzą jak robić biznes. Większość ludzi ma potrzebę bliskości, ale zdarza się, że o niej zapominają. O podobnym „zapomnieniu” świadczą sytuacje, kiedy styl relacji przenoszony jest z pracy do domu. Biznesmeni zaczynają kalkulować, czy związek z kimś jest opłacalny czy nie. Szczególnie ludzie z korporacji mają odruch rozliczania, robienia bilansu zysków i strat. Myślą: Tak ciężko pracuję. Tak dużo daję a ile dostaję w zamian? Zapomina się o bezinteresowności. Podobnie, jak o tym, że 200-metrowe mieszkanie szczęścia nie gwarantuje.
Marzenia o apartamencie czy wspinaniu się po szczeblach korporacyjnej drabiny powoli odchodzą w zapomnienie. Izabela Kielczyk zwraca uwagę na zjawiska świadczące o przewartościowaniu. Po pierwsze, widoczna jest zmiana w myśleniu pokolenia dwudziestoparolatków. Po skończeniu studiów nie garną się do wyścigu szczurów. Prawdopodobnie napatrzyli się na doświadczenia zapracowanych rodziców. Ci młodzi ludzie bardzo często byli wychowywani przez dziadków. Nie chcą być nieobecnymi ojcami i matkami, tak jak ich rodzice. Nie chcą powtarzać podobnego modelu we własnej rodzinie. Kiedyś wśród najważniejszych wartości, na pierwszym miejscu wymieniane były kariera i pieniądze. Obecnie najwyżej cenimy miłość, przyjaźń, rodzinę. Młodzi ludzie zaczynają myśleć: Dobrze mieć pracę. Fajnie jest robić to, co się lubi, ale to nie jedyny cel życia. Mam też rodzinę, która mnie potrzebuje. Taka postawa może rodzić
konflikty między starszym pokoleniem, zdolnym wiele poświęcić pracy, a pokoleniem młodszych, szukających równowagi między karierą a życiem prywatnym.
Tym, co może zaskakiwać, jest coraz luźniejsze podejście kobiet do partnerstwa i relacji. Kobiety spełniają się zawodowo. Są wyzwolone, niezależne finansowo. W sytuacjach kryzysowych coraz częściej rezygnują z rozwiązywania problemów małżeńskich bądź partnerskich. Wychodzą z założenia: Jak nie ten, to inny. Gwiazdy rodzą po 40., więc ja mam jeszcze czas.. Jeszcze rok temu to kobiety częściej zabiegały o ratowanie związku. Teraz, z taką inicjatywą częściej wychodzą mężczyźni.
Mężczyźni, zwłaszcza przedstawiciele kadry zarządzającej, coraz częściej są klientami Izabeli Kielczyk. Chcą zmiany, często radykalnej. Pragną więcej czasu spędzać z żoną i dziećmi. Gotowi są zrezygnować z dużych pieniędzy. Ich życiowe partnerki coraz chętniej przyjmują takie decyzje z wyrozumiałością. Wolą być z mężczyzną niż mieć konto stale zasilane wysoką sumą pieniędzy.
PRACA NAD ZMIANĄ
Każda osoba, która zdaje sobie sprawę, że są też inne wartości niż praca, ma potencjał do zmiany. Żeby zmienić swoje życie, trzeba tego naprawdę chcieć. Potrzebę tę pomogą poczuć sytuacje powtarzające się jak w zaczarowanym, błędnym kole. To znak, że jest problem, który trzeba przepracować. Nie zawsze potrzebna jest psychoterapia. Czasem zwyczajnie trzeba coś zakomunikować albo przegadać z najbliższymi. Na przykład powiedzieć: Zależy mina was. Chcę wiedzieć, co się dzieje w waszym życiu i w nim uczestniczyć. Mężczyznom nie jest łatwo wyrazić taki komunikat a rodzinie go przyjąć. Jest to jednak konieczne, żeby wróciła normalność. Wielu mężczyzn czuje się mocnymi w zarabianiu pieniędzy. Budują swoją wartość na podłożu Finansowym. Na poziomie ojcostwa, trudniej im o poczucie takiej pewności. To jest inna wartość. Mężczyźni zaczynają chcieć ją odczuwać. Mają dość bycia tatą, od którego oczekuje się wyłącznie pieniędzy. Zmieniają swoje zachowanie. Starają się być bardziej obecni. Zauważają to pozostali członkowie rodziny Zaczynają widzieć w ojcu nie tylko bankomat, ale też człowieka, który ma swoje słabości, któremu może coś się nie udać. Mężczyzna zaś nabiera zaufania, że nawet jeśli na polu zawodowym powinie mu się noga, zawsze znajdzie zrozumienie i oparcie w rodzinie. Ludzie zaczynają przypominać sobie o naturalnym wsparciu, jakie mogą znaleźć w rodzinie – mówi Izabela Kielczyk.
Żeby zbudować i wzmocnić wzajemne relacje trzeba porzucić złe nawyki i zacząć konsekwentnie wprowadzać w życie nowe reguły. Po pierwsze: Nauczmy się odpoczywać — apeluje Izabela Kielczyk. Dajmy sobie czas na „nic nie robienie” Odpocznijmy, odciążmy mózg z nadmiaru informacji. Zapomnijmy o sytuacjach, kiedy tatuś co prawda jest w domu, ale zawsze do służbowej dyspozycji, przy laptopie i „pod komóreczką Nawet w wakacje. Podejmijmy decyzję, co jest dla nas ważne. Zadbajmy o właściwe proporcje między pracą a życiem osobistym. Zawsze jest to kwestia wyboru — zaznacza psycholog. Możemy się zdecydować zostać kilka razy w tygodniu dłużej w pracy, ale weekend w całości poświęćmy rodzinie. Zgódźmy się na wyjazd służbowy w weekend, ale nie więcej niż raz w miesiącu. Dobrym sposobem jest wygospodarowanie godziny dziennie wyłącznie na kontakt z rodziną. Żadnych telefonów. Żadnych spraw służbowych. Tylko my i najbliżsi. Dzieci również tego potrzebują i z pewnością odczują wartość takich relacji. Nasze życie zacznie odzyskiwać równowagę.
Czego życzą sobie biznesmeni na święta? To smutne, ale zdarza się, że po prostu życzą sobie, żeby jakoś je przeżyć — mówi Izabela Kielczyk. Czego przedsiębiorcom na Święta Bożego Narodzenia życzy psycholog biznesu? Żeby poczuli jakość życia. Pobyli z rodziną. Mieli czas dla siebie — odpowiada. I dodaje: Żeby niczego nie zakładali. Nie tworzyli w głowie świątecznych scenariuszy. Żeby się otworzyli i zobaczyli co się zdarzy. Żeby byli: tu i teraz.
autor: Diana Nachiło
Tekst powstał na podstawie rozmowy z Izabelą Kielczyk, psychologiem biznesu i coachem menedżerów
Biznes meble.pl (12-2013)