Życie korporacji / Polskie Radio 24

Często określa się je mianem więzienia, a jej pracowników więźniami. Korporacja nie jest miejscem pracy dla każdego – długie godziny pracy, wyścig szczurów, brak czasu dla rodziny.

Niektóre korporacje porównuje się również do sekt z powodu instrumentalnego traktowania ludzi, czy szeroką kontrolę nad pracownikami.

 

 

 

Izabela Kielczyk w Polskim Radiu 24
foto: PR24/PJ

 

– Dla jednych praca w korporacji jest to bardzo fajny sposób na życie i oni tam się sprawdzają. Niektórzy mają plan podejścia do niej, czyli zakładają sobie ilość czasu jaką chcą tam pracować by zdobyć kontakty i później założyć własną firmę. Inni z biegiem czasu nie potrafią odejść i to, co na początku było ziemią obiecaną staje się kulą u nogi i człowiek nie wie jak ma się od tego oderwać – mówiła Izabela Kielczyk , psycholog biznesu.

Headhunter , czyli łowca głów, to pracownik korporacji, który szuka i zachęca do współpracy z firmą cenionych specjalistów. Taka forma rekrutacji jest poufna. Korporacje „polują” na ludzi nastawionych na sukces i łaknące prestiżu.

– Praca w takim miejscu daje samochody, telefony, opiekę nad dzieckiem, kredyty na wymarzone mieszkanie. Kwintesencją pracy w korporacji, jest to, że ludzie czują się w niej w jakiś sposób bezpieczni, ponieważ ona wszystko im zapewnia. Problemem jest to, że tacy ludzie później nie potrafią wziąć odpowiedzialności za swoje życie. Poczucie bezpieczeństwa jest jakby złudne, bo potem okazuje się, że człowiek wychodzi z korporacji z niczym – dodał Gość PR24.

Typowy człowiek pracujący w korporacji za wszelką cenę chce uzyskać sukces nawet kosztem innych relacji. Najważniejsza dla takiej osoby jest samorealizacja.

– To są ludzie którzy nie mają nic poza pracą. Gdy pytam ich, co robią, czy lubią to odpowiadają mi, że ich hobby jest praca. Tacy ludzie realizują się poprzez pracę w taki sposób, że bardzo przeżywają sukcesy, ale też bardzo bolą ich porażki. Nie mają oni hobby, gdzie mogą sobie odreagować, tylko od razu doznają niższego poczucia własnej wartości – wyjaśniła Kielczyk.

PR24/Anna Szpakowska

posłuchaj całej audycji:

Odpowiedzialnie i prestiżowo / EKS Magazyn

Concierge jest wizytówką ekskluzywnego hotelu albo kompleksu apartamentów. Spełnia wszelkie życzenia i zachcianki gości. Asystentka często reprezentuje firmę w pierwszym, jakże ważnym kontakcie z klientem. Pracownicy branży zdrowotno – urodowej zyskują coraz większe uznanie, a ich zawody są coraz lepiej płatne. Oto trzy zawody, w których o kryzys niełatwo.

(…)

 

Piękna branża
Zapotrzebowanie na pracowników, którzy zadbają o piękny i zdrowy wygląd również rośnie z roku na rok. To branża rozwojowa, dlatego warto kształcić się w tym kierunku — przekonują specjaliści od rynku pracy.
Kogo szuka branża zdrowotno — urodowa? Izabela Kielczyk, psycholog biznesu wymienia: — Jak grzyby po deszczu rosną salony usług spa, wellness, masażu. Salony te oferują rozmaite usługi poprawiające urodę. W związku z tym wzrasta zapotrzebowanie na wykwalifikowane kosmetyczki, masażystów, pedikiurzystki, fizjoterapeutów. Ważną rolę odgrywa wykształcenie tych osób. Minęły bowiem czasy, że kosmetyczką mogła zostać osoba bez szkoły czy odpowiednich kursów. Tak samo od masażystów wymagają pracodawcy wykształcenia, a nawet studiów z zakresu fizjoterapii.

Jak więc walczyć o posadę? Na rynku mają szanse przetrwać te osoby, które są wykształcone, z doświadczeniem oraz mające predyspozycje osobowościowe do zawodu – są to zawody wymagające bardzo bliskich relacji z klientami, kto nie lubi relacji z innymi nie ma szans na powodzenie w tym zawodzie. Tu liczy się pasja oraz umiejętność tworzenia relacji z klientem.
Osoby, które mogą pochwalić się stażem, doświadczeniem i umiejętnościami mogą liczyć na prestiżową pracę w najlepszych i najdroższych salonach urodowych, do których trafiają ekskluzywni klienci.

Pliki do pobrania

Duet kobieta i mężczyzna na czele firmy / natemat.pl

Duet kobieta i mężczyzna na czele firmy. Kto częściej powoduje konflikty?

Duet kobieta i mężczyzna w firmie to naprawdę cenna rzecz, ale i prosta droga do konfliktu. Czasem typowe cechy płciowe i emocje biorą górę. Panowie nie chcą dopuścić pań do zawodów „typowo męskich”, a młode i ambitne kobiety chcą za wszelką cenę udowodnić, że radzą sobie lepiej niż oni. Kobieta i mężczyzna potrafią się jednak w pracy świetnie uzupełniać. O to, kto częściej wywołuje kłótnie i kto szybciej godzi się na kompromis zapytaliśmy Izabelę Kielczyk, psycholog biznesu i coacha wyższej klasy menadżerskiej.

Kto częściej idzie na kompromisy w pracy: kobieta czy mężczyzna?

Izabela Kielczyk: Ciężko jednoznacznie stwierdzić, że to kobieta lub mężczyzna. Na kompromisy generalnie idzie mądrzejszy. Taki duet na czele firmy i w ogóle w pracy jest naprawdę wartościową rzeczą. Przeważnie kobieta i mężczyzna się od siebie i siebie uczą i w końcu wypracowują wspólny kompromis. Zdecydowanie trudniej jest, kiedy firmą kierują dwie kobiety – bardzo często w sporach żadna nie odpuszcza. To samo dotyczy mężczyzn – rywalizują ze sobą. W przypadku kobiety-mężczyzny więcej relacji biznesowych działa na zasadzie porozumienia. Klienci i pacjenci, z którymi pracuję przyznają, że często odpuszczają, bo „facet tego nie zrozumie”, „bo ona zawsze patrzy na to inaczej”. To oczywiście nie reguła. Znam biznesmena, który kieruje firmą wspólnie z kobietą i za każdym razem chce jej udowodnić, że nie nadaje się do pracy. Zwraca się do niej przy klientach, jak do sekretarki. Nikt nie orientuje się, że mają w firmie taką samą pozycję.

Mężczyźni częściej próbują pokazać swoją wyższość zawodową?

Nie do końca. Teraz bardzo aktywne jest pokolenie kobiet po trzydziestce. Chcą udowodnić, że to właśnie młode kobiety są w pracy lepsze. To one często dyskredytują mężczyzn. Ujmą jest dla nich o cokolwiek zapytać, czegoś nie wiedzieć – pytanie oznacza dla nich słabość. Muszą sobie ze wszystkim radzić same. Kiedyś mężczyźni nie doceniali ich możliwości zawodowych, więc dziś chcą im pokazać, że nie tylko sobie radzą, ale że radzą sobie nawet lepiej od nich. Nie trudno więc o jakieś spięcia.

Z czego najczęściej wynikają konflikty w takich duetach biznesowych?

To przede wszystkim kwestia temperamentu i osobowości. Jeśli zarządzający duet tworzy np. żywiołowy mężczyzna i flegmatyczna kobieta, wielokrotnie ciężko im będzie się porozumieć, bo działają w zupełnie innym trybie. Ale taką różnicę można też skutecznie wykorzystać. Znam taki duet. Genialnie podzielili się obowiązkami – ona jako bardzo spokojna, skrupulatna i nieco powolna tworzyła projekty, a on – energiczny, temperamenty sprzedawał to, co wymyśliła. Sami nie poradziliby sobie tak świetnie.

A cechy, które się przeważnie przypisuje kobietom albo mężczyznom?

Różnice, które nazywam „typowo płciowymi” też mają ogromne znaczenie. Mężczyźni bardzo często rywalizują, stawiają na swoim, akceptują dwa scenariusze: albo wygrać albo przegrać. Kobiety są z kolei przeważnie bardziej wrażliwe, nastawione na relacje współpracy w zespole. Jak natrafiają na siebie takie dwie skrajności, ciężko się zrozumieć i dogadać. Najlepsze są tzw. osobowości androgeniczne – czyli mieszane. To takie tworzą najlepsze duety i najlepiej współpracują – mają i cechy typowo męskie i kobiece. To nie są wcale cechy wrodzone. To zależy od świadomości człowieka, otwartości – wtedy jest w stanie drugą osobę zrozumieć, odpuścić w odpowiednim momencie, a przycisnąć, kiedy tamta będzie miała chwilę zwątpienia.

Czy są branże, w których te różnice w męskim i żeńskim sposobie postrzegania są bardziej widoczne?

Konflikty pojawiają się przede wszystkim w branżach, które kiedyś były zarezerwowane tylko dla jednej płci. W tych informatycznych, technologicznych, motoryzacyjnych nie ufa się kobietom, nadal traktowane są jak gorsze, podważa się ich kwalifikacje. Wielu panów zakłada, że kobieta nie może być na przykład dobrą programistką, a często panie są lepszymi specjalistkami. Mimo to panowie bronią męskich zawodów. To samo robią kobiety w branżach postrzeganych stereotypowo jako kobiece – np. przedszkole, pielęgniarki, sprzątaczki oraz terapeutki – szczególnie w naszym społeczeństwie psycholog, terapeuta jest kojarzony częściej z kobietą.

A w których branżach się wobec tego sprawdzają?

Marketingowych, reklamowych, artystycznych. Pracujący w nich ludzie z natury są bardziej otwarci na nowości i szybciej adaptują się do nowych warunków. Oczywiście zgranie takiego duetu i właściwe wykorzystanie potencjału to duże wyzwanie – również przed szefem, który taką parę zatrudnia. Musi poznać osobowości, zobaczyć kto jest w czym lepszy, jak się uzupełniają i wyznaczyć jasny podział obowiązków. To może pomóc i pracownikom i całej firmie. Rywalizacja zawsze pozostanie, ale musi być to zdrowa rywalizacja – nie udowadnianie, że ktoś jest gorszy, niszczenie czyjeś pozycji, tylko udowodnienie, że można coś zrobić.

Warto wykorzystywać w takim duecie męskie i kobiece triki?

Jeśli nie ma to cech wrednej manipulacji, to nie ma w tym nic złego. Kobiecy uśmiech, męski komplement na pewno może pomóc rozładować napięcie i nawiązać jakąś nić przyjaźni i zaufania, która jest potrzebna kiedy sprawuje się wspólnie ważne stanowiska i zarządza ludźmi. Byleby nie przesadzać, bo straci to swój urok i moc.

Przyduszeni kumoterstwem / Dziennik Gazeta Prawna

Przyduszeni kumoterstwem / Dziennik Gazeta Prawna

 

Pingwiny potrafią korzystnie zinterpretować powiedzenie „ręka rękę myje”. Komentarz do artykułu.

 

(…)

Zasada „ja pomogę tobie ty pomożesz mnie”, która wtedy byłą jedną z cementrujacych życie społeczne Polaków, ma się bardzo dobrze do dzisiaj. Zdarza się, że nadaje jej się patoligiczne znaczenia, bo bywa, że niesie ze sobą i patologie. Ale w wielu wypadkach jest jednoznacznie dobra, o o tym też trzeba pamiętać – tłumaczyć Izabela Kielczyk, psycholog, doradca kadry menedżerskiej. – Reguła ta ma dzisiaj szczególnie znaczenie w biznesie, gdzie na dobrej znajomości opierasię się setki kontraktó, a polecenie jest akim sposobem zarządzania jak kazdy inny, z tym że znacznie łatwiej coś dzięki temu załątwic, nawet, to co wydaje się nie do załatwienie.

(…)

 

przeczytaj cały artykuł (PDF):

Pliki do pobrania

Rozgryźć sabbatical / gazetapraca.pl

Na Zachodzie to rozwiązanie znane od lat, nad Wisłą ciągle raczkujące. Mowa o urlopach typu sabbatical, czyli wielomiesięcznych przerwach na podładowanie akumulatorów. Czy takie rozwiązanie kiedyś będzie u nas powszechne?

Niestety dla pracowników, odpowiedź brzmi: nieprędko. Argumentów przeciwko wielomiesięcznym urlopom jest kilka, głównie ekonomicznych. Po pierwsze – polskim firmom po prostu nie opłaca się zgadzać na takie urlopy. Po drugie – polskiego pracownika i tak na to nie stać. W ojczyźnie sabbaticali – USA, średnie roczne zarobki brutto w 2012 r. wynosiły około 47 tys. dolarów, w Polsce było to niespełna 45 tys. zł.

(…)

Zapytany o znaczenie długich urlopów odpowiada: – Jak mam wyjeżdżać na tydzień, to wolę sobie darować. To zdecydowanie za krótko, stres związany z nadrabianiem zaległości po powrocie nie jest tego warty – mówi. I dodaje: – W tym roku byłem miesiąc na Bałkanach i wiem, że naprawdę się zrelaksowałem, przygotowałem na drugą połowę roku. Podobne zdanie mają eksperci. – Są badania psychologów, które pokazują, że niezbędny do regeneracji jest urlop trzytygodniowy – mówiła w radiu PIN Izabela Kielczyk, psycholog biznesu.

przeczytaj cały artykuł:

Wyższy wymiar denuncacji / Dziennik Gazeta Prawna

Wyższy wymiar denuncjacji

„Kiedyś kablowanie, dzisiaj przejaw obywatelskiej troski. W donoszeniu nie ma nic złego. Nie donoszą tylko ci, którzy mają coś na sumieniu” – pisze „Dziennik Gazeta Prawna” i zadaje pytanie, „czy Polacy są dobrymi kapusiami”.”Wielu z nas nie widzi w tym już nic zdrożnego. Ale czy wszyscy?” – pyta dziennik. Odpowiedź znajdziecie w piątkowym wydaniu gazety.

(…)

Nie mamy już problemu z tym, że jeśli ktoś łamie przepisy i ogólne normy, nie tylko naszym prawem, lecz także obowiązkiem jest poinformowanie o tym odpowiednich służb, które zrobią porządek z takim człowiekiem dla naszego dobra i bezpieczeństwa – ocenia Izabela Kielczyk, psycholog, trener kadry menedżerskiej. – Podobnie jest z telefonem do straży miejskiej albo na policję, jeśli w czasie ciszy nocnej nasz sąsiad zbyt głośno słucha muzyki. Dzwonimy i nie odczuwamy już żadnego etycznego dylematu: czy robimy dobrze, czy źle. To zdecydowanie inna postawa niż kilka, kilkanaście lat temu. Wtedy takie działania sami interpretowalibyśmy pejoratywnie jako donosicielskie kablowanie. Dzisiaj uważamy, że działamy w interesie ogółu, lokalnej społeczności, która po prostu broni się przed efektami działań jednostki niedostosowanej społecznie. To ta jednostka wymaga napiętnowania, a nie ludzie, którzy wytykają ją palcami – dodaje specjalistka.

 

Pełny aktykuł poniżej w formacie PDF:

Pliki do pobrania

Sprzedaż bezpośrednia: pranie mózgu? / PR24

Każdy z nas kiedyś znalazł w skrzynce pocztowej zaproszenie na prezentację jakiegoś produktu – pościeli, garnków, czy środków do sprzątania. Artykuły sprzedawane poza sklepami często są kiepskiej jakości, a na dodatek ich cena jest zawyżona.

„Sprzedaż bezpośrednia” to określenie pojawiające się w mediach coraz częściej. Niestety w kontekście oszustw i manipulacji. Niewielu ludzi jednak wie, czym tak naprawdę jest handel bezpośredni.

– Sprzedaż bezpośrednia to nic innego, jak handel na ulicy, w sanatorium, czy w autobusach jadących do miejsc kultu, bo i takie przypadki się zdarzają. Polega na tym, że nie wchodzimy do sklepu i nie kupujemy odkurzacza od sprzedawcy, tylko udajemy się do jakiegoś innego miejsca na prezentację. Sprzedaż bezpośrednia wiąże się z niebezpieczeństwami, ponieważ sprzedawcy często nie dają czasu na przemyślenie zakupu i wywierają na kupujących różne naciski, które sprawiają, że konsument czuje się wręcz zobowiązany do nabycia produktu – wyjaśniła w PR24 Agnieszka Majchrzak z Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

Prezentacje garnków, czy pościeli sprawiają zawsze bardzo dobre wrażenie. Konsumenci częstowani są kawą i ciastkiem, a w tle słychać przyjemną muzykę. Nie zdajemy sobie sprawy, że są to elementy pułapki zastawionej na kupujących.

– Wpadamy jak śliwki w kompot. To wszystko jest wyreżyserowane. Takie prezentacje prowadzone są przez ludzi, którzy są do tego specjalnie wyszkoleni. Osoby sprzedające artykuły w taki sposób nabyły umiejętności wywierania nie tylko wpływu, ale i manipulacji. Zdarza się też, że uczestnicy takich spektakli są zastraszani. Byleby tylko kupili produkt – dodała Izabela Kielczyk, psycholog biznesu.

Przedstawiciele handlu bezpośredniego zastawiają swoje sidła najczęściej na bezbronne osoby. Na ludzi, którzy liczą każdy grosz. Sprzedawcy namawiają ich do kupna tańszego, ale bezużytecznego produktu.

– Oszukiwani najczęściej są seniorzy, ponieważ ich jest najłatwiej nabrać. W Urzędzie Ochrony Konkurencji i Konsumentów wiemy o sprzedawanym w nieuczciwy sposób sprayu do odbierania cyfrowego sygnału telewizyjnego. Firma przekonuje, że wystarczy nim popsikać ekran i dekoder nie jest już konieczny. To jest zarazem śmieszne i straszne. Zabawny jest sam fakt wymyślenia takiego produktu, ale koszmarne jest to, że ludzie dają się nabrać na towarzyszącą sprzedaży otoczkę marketingową i kupują zupełnie nieprzydatną rzecz – podsumowała Majchrzak.

 

posłuchaj całej audycji:

Pracownik zdalny jest gorszy? / na:temat.pl

Pracownik zdalny jest gorszy? Szef nie widzi jego pracy, więc płaci mniej, pomija przy awansach i nie ufa za grosz

Jeśli szef czegoś nie widzi, to nie istnieje? Zgodnie z tą zasadą funkcjonuje smutna rzeczywistość wielu zdalnych pracowników, którzy przez nadwiślańskich pracodawców są wciąż często traktowani jako pracownicy drugiej kategorii. Rzadko mają szansę na awans, choćby ich wyniki były o wiele lepsze od tych osiąganych pod czujnym okiem szefa.

Wielu pracowników zdalnych pracuje z domu w ściśle określonych godzinach, ale raczej nie mogą pozwolić sobie na wcześniejsze wyjście, czy porządną przerwę. Czyli to wszystko, co jest normą nawet w najbardziej wymagających korporacjach. – Moja firma ma wyjątkową manię, by sprawdzać, czy na pewno jestem pod komputerem. Gdy tylko wyjdę do toalety i akurat nie odpowiem na firmowym komunikatorze, to dzwoni telefon z pytaniem, gdzie ja się podziewam. I z pretensjami, że praca czeka, a ja się obijam – mówi Marcin, specjalista prawa finansowego pracujący zdalnie dla jednej z dużych firm konsultingowych.

(…)

Szef musi widzieć, że pracuejsz
Na ten problem w rozmowie z naTemat wskazuje też psycholog biznesu Izabela Kielczyk. – Polscy szefowie wciąż lubią mieć takie poczucie kontroli. Wydaje im się, że jeśli wszystko widzą, mają to też pod kontrolą. I mogą łatwo ocenić, czy ktoś pracuje dobrze czy źle. Podświadomie są przekonani, że jeśli pracowników nie widzą, to ci tylko nic nie robią lub próbują ich oszukać – diagnozuje. Zdaniem ekspertki, największym problemem polskich pracowników zdalnych jest fakt, iż dla szefów bardziej liczy się nadal czas pracy niż jej efekt.

Izabela Kielczyk nie dziwi się też, że tak myślą nawet pracodawcy w branżach kreatywnych. – To jest niestety efekt wielu lat złych doświadczeń. Bo mnóstwo pracodawców zostało oszukanych przez zdalnych pracowników. Dziś nie mogą uwierzyć więc, że jeśli nie pilnują pracownika, to ten nadal ciężko pracuje – mówi. I podkreśla, że zdalnie często pracują artyści, którym pracodawcy nigdy łatwo nie ufają. – Uważają ich za mniej odpowiedzialnych i chcą pilnować na każdym kroku. Także dlatego, że wielu takich artystów obiecało, że zrobi dany projekt na czas, a tak się niestety nie stało – podkreśla.

(…)

 

przeczytaj cały artykuł na:

Pracoholizm: od pasji po uzależnienie / Polskie Radio 24

W idealnym świecie praca jest przyjemnością. Pasją, która prowadzi człowieka przez życie. Gorzej, jeśli wykonywany zawód staje się sensem egzystencji. Zaniedbywanie rodziny i przyjaciół to tylko niektóre z symptomów pracoholizmu.

Pracoholizm dotyka nie tylko uzależnionego, ale i jego najbliższe otoczenie. Razem z chorym cierpi jego rodzina, która jest zaniedbywana i stopniowo odsuwana na boczny tor. Ludzie pracują coraz więcej godzin, w biurach spędzają mnóstwo czasu. Ważne jest wtedy, by nie pomylić pracowitości, chęci odniesienia sukcesu, z pracoholizmem.

– Między tymi pojęciami jest cienka granica. Człowiek pracowity chce swoją prace wykonać jak najlepiej, sumiennie. Pracoholik jest jak alkoholik – tylko zamiast pić, musi pracować. To jest już uzależnienie. Liczba godzin spędzanych w pracy nie świadczy jeszcze o chorobie. Problem pojawia się wtedy, kiedy praca nam coś zastępuje, jakąś część życia – wyjaśniła w PR24 Izabela Kielczyk, psycholog biznesu.

Pracodawcy cenią sobie oddanych pracowników, którzy są w pełni dyspozycyjni. Ludzie posiadający określone cechy charakteru są bardziej podatni na uzależnienie się od pracy.

– Szczególnie narażone są osoby ze skłonnością do perfekcjonizmu. Dla nich wszystko musi być zrobione idealnie, a przecież tylko one potrafią to zrobić w taki sposób. Nikt inny nie zrobi tego tak dobrze, więc taki człowiek musi to zrobić samodzielnie. Podatne na uzależnienie są także osoby, które ciągle stawiają sobie nowe cele i nie są zadowolone z tego, co już osiągnęły – podsumował Gość PR24.

 

posługaj całego wywiadu:


Fatal error: Uncaught wfWAFStorageFileException: Unable to save temporary file for atomic writing. in /home/klient.dhosting.pl/jkielczyk/izabelakielczyk.pl/public_html/wp-content/plugins/wordfence/vendor/wordfence/wf-waf/src/lib/storage/file.php:34 Stack trace: #0 /home/klient.dhosting.pl/jkielczyk/izabelakielczyk.pl/public_html/wp-content/plugins/wordfence/vendor/wordfence/wf-waf/src/lib/storage/file.php(658): wfWAFStorageFile::atomicFilePutContents('/home/klient.dh...', '<?php exit('Acc...') #1 [internal function]: wfWAFStorageFile->saveConfig('livewaf') #2 {main} thrown in /home/klient.dhosting.pl/jkielczyk/izabelakielczyk.pl/public_html/wp-content/plugins/wordfence/vendor/wordfence/wf-waf/src/lib/storage/file.php on line 34